Chcesz się dowiedzieć, czy potrzebujesz projektanta wnętrz? Być może nie grozi Ci popełnienie tych błędów. A może nawet nie przyszłoby Ci to do głowy i narobił(a)byś sobie bigosu?
Case study łazienki w bloku
Wrócę dziś do tematu łazienki w bloku, którą niedawno pokazywałam na FB i IG. Wnętrze było dość trudne. Jak to zwykle w blokach – łazienka była mała. Do tego miała niezbyt ciekawie umieszczony szacht z pionami (pamiątka po istniejących osobno WC i łazience; na rys. prostokąt przy literze A). No i jakby tego było mało, grzejnik (i co najgorsze – pion grzewczy) umieszczone były w taki sposób, że mocno ograniczały możliwości aranżacyjne (lewy dolny róg).
Mamy więc wnętrze o raczej słabych możliwościach aranżacyjnych. Za to Klientka miała spore oczekiwania. Poza standardowym wyposażeniem, „must have” to:
- bidet
- duży prysznic (min. 90×90)
- duża ilość blatu
- pralka i suszarka
- drzwi nie na wprost WC
Już na wstępnym etapie projektu, przygotowując podsumowanie ankiety, zaznaczyłam że być może nie wszystko uda się zrealizować i będziemy musieli pójść na pewne kompromisy. Klientka była jednak optymistką 😉
Pierwsze poprawki – życzenia nie do spełnienia
Na rysunku poniżej widzicie jedną z przedstawionych klientce koncepcji – tę wybraną przez Klientkę. Jest ona już lekko zmodyfikowana – pierwotnie zaproponowałam prysznic półokrągły, aby zapewnić większą swobodę ruchu między umywalką a pralką. Klientka wolała jednak kabinę prostokątną (tu 80×100). Koncepcja spełniała w zasadzie wszystkie oczekiwania Klientki, z jednym małym „ALE”. Nie zostały tu zachowane niektóre z zalecanych minimalnych przestrzeni wokół urządzeń sanitarnych. I to właśnie pokazują te kolorowe prostokąty – przestrzenie, jakie powinny zostać zachowane wokół urządzeń sanitarnych, aby korzystanie z nich było wygodne. Mogą wzajemnie na siebie nachodzić, jednak tutaj część nie do końca się mieściła (przy pralce, wc i bidecie). A zatem – na upartego możliwe było ustawienie wszystkich wymaganych sprzętów, jednak Klientka musiałaby liczyć się z mniejszym komfortem użytkowania. I nie każdemu będzie to przeszkadzać (tabelki tabelkami, a życie sobie), dlatego też taką opcję rozważałam i poddałam do namysłu.
Jak już wspomniałam, ten rysunek, to opcja już nieco zmodyfikowana, bo już zaopiniowana przez Klientkę. Naniesienie na wnętrze przestrzeni nie jest rysunkiem, który standardowo przygotowuję w procesie projektowym. Jeśli jednak sytuacja tego wymaga, to podpieram się tego typu rysunkami pomocniczymi. Tutaj właśnie był mi potrzebny, ponieważ Klientka proponowała naniesienie zmian, które jeszcze bardziej utrudniały by korzystanie z łazienki. Aby zobrazować, dlaczego pewnych rozwiązań nie możemy zastosować, postanowiłam pokazać, ile tak na prawdę mamy miejsca w łazience.
Potrafisz sam(a) czy może jednak potrzebujesz projektanta?
Ponieważ Klientka nadal nie była zadowolona z zaproponowanego przeze mnie układu, przysłała własną propozycję, widoczną poniżej. Zrezygnowała z suszarki, pralkę wymieniła na ładowaną od góry, bidet przeniosła w miejsce umywalki, a umywalkę na przeciwległą ścianę. Drzwi wróciły w pierwotne miejsce (na wprost WC). Między bidetem a prysznicem miał znaleźć się kosz na pranie.
Zdaniem Klientki układ idealny. Ale tu wchodzi Dąbrowska (cała na biało? 😉) i zaczyna swój maraton marudzenia. Między bidetem a prysznicem nie mamy w ogóle miejsca, bo musimy zachować odległości po obu stronach bidetu. Pralkę musimy wysunąć z kąta, bo tam mamy pion grzewczy. Między pralką, umywalką a prysznicem jest tak wąsko, że w zasadzie nie będzie możliwości dostania się do pralki. Od bidetu do umywalki zostaje tylko 30 cm, i jest to zdecydowanie zbyt mało. No i największy problem – nie mamy możliwości podłączenia umywalki do instalacji wodno-kanalizacyjnej (w ścianie zbyt daleko i zbyt dużo kolanek, w podłodze – brak możliwości technicznych). Badum tsss…
Czując się już nieco „pod ścianą” a jednocześnie chcąc spełnić oczekiwania Klientki, postanowiłam projekt skonsultować z dwiema projektantkami o większym stażu. Niestety, jedyne co dostałam, to potwierdzenie moich „nie-da-się”.
Co by się stało, gdyby Klientka stwierdziła, że nie potrzebuje projektanta i lepiej poradzi sobie sama? Być może trafiłaby na ogarniętego wykonawcę, który na czas by ją uświadomił. A być może na takiego, który zrobiłby wszystko tak, jak Klientka wymyśliła. To, że byłoby niewygodnie, to jeszcze pół biedy. Można z tym żyć, choć bywa wkurzające. Ale gdyby wykonawca zaczął wkuwać rury od umywalki w posadzkę? Co gdyby w efekcie popękał sufit w mieszkaniu piętro niżej? Albo gdyby postanowił instalację puścić po ścianach, co przy takim układzie skutkowałoby częstymi awariami, być może aż do pękania rur i zalania sąsiadów?
Wersja końcowa
Ostateczna wersja projektu – po uwzględnieniu wszystkich rozwiązań technicznych (np. przedścianka) – widoczna na rysunku poniżej. Projekt zawiera:
- WC myjące zamiast bidetu (takie 2w1),
- prysznic 90×90 cm z półką wnękową na kosmetyki,
- szafkę umywalkową 80 cm z blatem 95 cm i wąskim koszem na pranie,
- pralkę i suszarkę.
Drzwi – na życzenie Klientki – zostaną zachowane w pierwotnym miejscu (na wprost WC). Do tego 2 szafki (jedna nad WC, druga nad suszarką). A zatem ostatecznie wnętrze odpowiada na wszystkie potrzeby Klientki. Mieści się także w wyznaczonym budżecie. Projekt jest zgodny z normami projektowymi.
I choć Klientka nie była zadowolona z ostatecznego układu wnętrza – bo był zbyt zbliżony do pierwotnego (a to z kolei podyktowały nam przyłącza, szacht i grzejnik), to ja mam świadomość, że dobrze wykonałam swoje zadanie. W pełni wykorzystałam swoją wiedzę, wątpliwości rozwiałam w konsultacjach. Zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, by dać Klientce to, czego potrzebowała, choć nie zawsze w sposób, jakiego oczekiwała.
Dlaczego więc potrzebujesz projektanta?
Po to, żeby marudził i bombardował Twoje pomysły 😉. Żeby myślał przestrzenią, centymetrami, dostępami i przyłączami. Bo zadaniem projektanta jest szukanie rozwiązań i możliwości kompromisu, tłumacząc przy tym, co ryzykujesz decydując się na pewne rozwiązania lub z nich rezygnując. Potrzebujesz projektanta, żeby oszczędził Twój czas, godzinami szukając idealnych płytek lub kilku szafek wykończonych tym samym dekorem, co drzwi. Żeby wiedział jak rozplanować najmniejsze detale, by korzystanie z wnętrza było wygodne. By patrząc na schematyczny rysunek, oczami wyobraźni widział, do jakich katastrof może doprowadzić jedna, pozornie błaha decyzja. Żeby pamiętał, że „rysunek przyjmie wszystko”, rzeczywistość – niekoniecznie.
Nie uważam, żeby każdy musiał korzystać z usług projektanta – są ludzie, którzy doskonale poradzą sobie sami. Wiem też, że nie każdy musi znać się na wszystkim, warto więc czasami oddelegować pewne zadania specjalistom i zastanowić się, czy nie potrzebujesz projektanta 😉. A jeśli już się zdecydujesz, przeczytaj, jak wybrać projektanta wnętrz.