Zacznij od: Pokoje dziecięce: podstawy (I)
Punkt drugi: założenia
Moim podstawowym założeniem jest świadomość delikatności układu nerwowego dziecka, jego wrażliwości. Ta świadomość niejako mnie uderzyła, kiedy przeglądałam różne zdjęcia i projekty pokojów dziecięcych i w pierwszej chwili wzbudzały one mój zachwyt (wiecie jak wygląda większość takich pokojów? Są słodkie, urocze, z pięknie dobranymi dodatkami i od razu wywołują efekt „ŁAŁ” 😍), ale po kilku chwilach oglądania coś mi w nich przestawało pasować, po prostu mnie męczyły. Zastanawiając się, gdzie jest problem, dochodziłam do wniosku, że za dużo się tam dzieje: pstrokate tapety, bufiaste zasłonki, mnóstwo bibelotów na szafkach, masa zabawek… układ nerwowy jest bombardowany dużą ilością bodźców, co prowadzi do jego zmęczenia, (a to może powodować, np. impulsywne zachowania, nerwowość, rozkojarzenie, problemy z zasypianiem i koncentracją). I o ile ja szybko zdałam sobie z tego sprawę i mogłam uciec od nadmiaru bodźców, o tyle dziecko w ogóle nie będzie w stanie zrozumieć co się z nim dzieje 🤔 Bardzo często nawet dorośli nie są wstanie powiązać np. problemów z koncentracją przy nauce z nadmiarem bodźców. A pokojem będą się zachwycać, bo mimo wszystko – będzie on śliczny.
Drugie założenie mówi o tym, że świat, w którym żyjemy, jest przebodźcowany. Jeśli nie wierzycie, to usiądźcie na ławce w parku, zamknijcie na chwilę oczy i zacznijcie wyliczać ile różnych dźwięków do Was dociera. Zwróćcie uwagę, że to tylko bodźce słuchowe, a przecież rzeczywistość absorbujemy równocześnie wszystkimi zmysłami. Zastanówcie się teraz, ile bodźców atakuje dziecko, np. kiedy wraca z przedszkola ruchliwą ulicą. Z iloma bodźcami miało do czynienia w żłobku, gdzie takich maluchów (nie czarujmy się – ROZWRZESZCZANYCH 😫) jest 20, 30, gdzie są kolorowe ściany, masa zabawek… Ile bodźców dociera do dziecka, kiedy ogląda bajkę. I oczywiście nie oceniam tutaj czy te bodźce są dobre czy złe, chodzi mi tylko o ich mnogość. Na dodatek wszystko dzieje się szybko – my się spieszymy, ulica pędzi, w bajce szybko zmieniają się sceny – nie ma czasu na zatrzymanie się na jednym z tych bodźców, wszystkiego jest dużo i szybko.
Na bazie tych dwóch refleksji wyrasta trzecie założenie – jeśli układ nerwowy dziecka jest delikatny i wrażliwy na nadmiar bodźców, a nasze otoczenie zbyt obficie nas tymi bodźcami obdarza, to dziecko potrzebuje przestrzeni, która będzie dla niego ukojeniem, która je wyciszy i będzie tłem do aktywności i rozwoju dziecka, a nie głównym bohaterem.
Punkt trzeci: koncepcja
Jak stworzyć dziecku przestrzeń, która pozwoli odpocząć młodemu układowi nerwowemu? Moim zdaniem idealnie do aranżowania wnętrz dla dzieci nadaje się… MINIMALIZM, (ale w ciepłej, przytulnej odmianie). O samym minimalizmie w pokojach dla dzieci powiem więcej następnym razem, dziś tylko wytłumaczę się, dlaczego upatrzyłam sobie ten styl.
O co więc chodzi w minimalizmie dla dzieci? O UMIAR. O to, żeby nie przesadzać z pstrokacizną na ścianach, żeby nie zastawić wszystkich półek ozdóbkami, nie wykładać wszystkich zabawek na otwartych półkach… Kluczowa będzie tu wytyczna „schowaj wszystko, co NIE MUSI stać na wierzchu”.
Co minimalizm daje dziecku? Przede wszystkim ukojenie dla układu nerwowego. A oprócz tego:
- brak „rozpraszaczy”, dzięki czemu dziecko może się skupić na jednej czynności,
- łatwiej przychodzi sprzątanie po zabawie i nauka utrzymywania porządku (prościej przecież powrzucać zabawki do kosza niż układać na regale),
- dziecko ćwiczy umiejętność rezygnowania z pewnych rzeczy, nieprzywiązywania się (np. kiedy włączamy dziecko do decyzji, które zabawki zostają, a które na jakiś czas chowamy, albo z których całkiem rezygnujemy),
- dziecko uczy się dbania o to, co ma i doceniania jakości (minimalizm będzie postulował, by mieć mniej, ale lepszej jakości)
- w minimalistycznym wnętrzu dzieci będą miały więcej miejsca do zabawy.
Punkt czwarty: podsumowanie
Czy uważam minimalizm za uniwersalny styl, który powinien być jedną-jedyną metodą w projektowaniu pokojów dziecięcych? Oczywiście, że nie! Minimalizm jest najlepszą koncepcją w MOIM postrzeganiu aranżacji pokojów dziecięcych, przy MOICH założeniach.
Jak już wcześniej wspominałam – każda rodzina jest inna i musi znaleźć swój sposób na komfortowe wnętrza, musi znaleźć styl, który będzie odpowiadał dzieciom i rodzicom a nie projektantowi. Co więc jeśli nie odpowiada Wam minimalizm i chcecie urządzić pokój dziecka zupełnie inaczej? Jesteśmy skazani na rozstanie już na początku🤷♀️? Nic z tych rzeczy! Bo moja praca polega na tym, by stworzyć projekt zgodny z WASZYMI oczekiwaniami, a nie z moim „widzi mi się”, dlatego dostosowuję się do Waszych wymagań.
A minimalizm to propozycja, która podaję Wam na tacy i tylko od Was zależy, czy się poczęstujecie, czy zamówicie inne „danie” 😉
Więcej: Pokoje dziecięce – przestrzeń